Po bardzo emocjonującym widowisku, LKS Skrbeńsko pokonał na własnym boisku KS 25 Kokoszyce 2:1 (1:0).
Do meczu 4 kolejki z Kokoszycami przystępowaliśmy w bardzo dobrych nastrojach. Dwa pewne zwycięstwa bez strat bramkowych wywindowało Zielono-Czerwonych na pozycję lidera. Byliśmy tam dwa tygodnie gdyż 3 kolejka nie doszła do skutku. Nie podniecaliśmy się tym w ogóle, ponieważ poprzeczka dopiero wędruje do góry.
Trener Radosław Szulik miał na ten mecz sprytny plan. Pierwsze kilka minut w naszym wykonaniu było jednak dosyć niemrawe. Dobrze grający piłką goście posiadali minimalną przewagę, a m graliśmy z kontry. Zmieniło się to już mniej więcej po kwadransie. Od tej pory oglądaliśmy wyrównany mecz z większą ilością dogodnych sytuacji ze strony LKS-u. W 30 minucie na boisku pojawił się Łukasz Pluta i już po chwili wprawił w euforię licznie zgromadzonych kibiców. Niestety, sędzia liniowy w tej sytuacji dopatrzył się spalonego i dalej mieliśmy 0:0. Skuteczność szwankowała aż do 41 minuty. Wtedy to dogranie Dominika Jędrzejkiewicza, kolejny raz w fantastyczny sposób wykorzystał Adam Brzyszkowski pakując piłkę do siatki. Do szatni schodziliśmy przy skromnym ale zasłużonym prowadzeniu.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Było nam dane oglądać ciekawy i wyrównany mecz. Zawodnicy obu drużyn nie oszczędzali sobie nóg w efekcie czego sędzia Patryk Kocur pokazał aż 10 żółtych kartek ! W pierwszym kwadransie drugiej połowy mogliśmy i powinniśmy podwyższyć prowadzenie. Marnowaliśmy dobre sytuacje, a te jak wiadomo lubią się mścić. Tak się też stało w 67 minucie. Lewą stroną urwał się Michał Rybicki i najskuteczniejszy zawodnik KS-u 25 nie dał szans dobrze broniącemu Dębowskiemu. Wiedzieliśmy jednak, że na tym się nie skończy. Boisko niemal paliło się pod nogami zawodników, a obie ekipy dążyły do zadania decydującego ciosu. W 74 minucie niestety byliśmy świadkami przykrej sytuacji. Po pechowym starciu z Jędrzejkiewiczem, plac gry z dużym grymasem bólu na twarzy i oklaskach publiczności opuścił golkiper Kokoszyc - Krzysztof Mitrowski (życzymy zdrowia!). Rezerwowy bramkarz jeszcze nie zaliczył pierwszej skutecznej interwencji, a już musiał wyciągać piłkę z siatki. W 80 minucie prawym skrzydłem pomknął Dawid Gamoń, mocnym podaniem obsłużył Jędrzejkiewicza, a ten zamienił go na drugiego gola dla LKS-u. Po tym trafieniu, nie daliśmy zepchnąć się do głębokiej defensywy co było kluczem do utrzymania wyniku. Bardzo umiejętnie przytrzymywaliśmy piłkę z dala od własnej "szesnastki" nie pozwalając rywalom na zbyt wiele. Po stałym fragmencie gry dla gości, arbiter w 94 minucie gwizdnął po raz ostatni i mogliśmy cieszyć się z trzeciego zwycięstwa w sezonie.
Osiągnęliśmy kolejny sukces. Wygrywamy z solidnym przeciwnikiem i w bojowych nastrojach możemy się przygotowywać do sobotniego starcia z głównym kandydatem do awansu – Spartą Żory. Nastawiamy się na walkę i nie jedziemy do Żor tylko po baty. Mimo, że nie będziemy faworytem, naszą ambitną postawą chcemy pokazać, że gra za przysłowiową "kiełbaskę i piwo" też może przynosić radość i efekty.
Zachęcamy już dziś naszych wspaniałych kibiców do wsparcia !